Muszę przyznać, że miałem dziś niemały problem
z rozpoczęciem mojej opowieści. Jak na ironię powodem był nadmiar historii.
Natomiast winowajcą Vin Santo. Jak łatwo zgadnąć z jego powstaniem wiąże się
zbyt dużo historii. Każda inna, ale wszystkie równie ciekawe. Opowiem parę słów
o każdej, którą znalazłem, żeby nie być gołosłownym. Na początek zaczniemy od Sieny. Z tego
pięknego miasta, założonego ponoć przez synów Remusa, pochodzi legenda o
zakonniku, który w 1348 roku walczył z szalejącą w mieście epidemią. Jako
lekarstwa użył pozostałości wina, które było używane przez jego braci do celebrowania
mszy świętej.
Chorzy, po wypiciu wina, oczywiście powracali do zdrowia. Cudowne
uzdrowienia od razu nadały przydomek ‘santo’ winu używanemu podczas mszy. W ten sposób, już od czasów odrodzenia termin Vin Santo był
utożsamiany z białym, słodkim winem z Italii. Zaledwie rok później wydarzyła
się druga historia przedstawiająca początki Vin Santo. Jej głównym bohaterem
był tym razem patriarcha Greckiego Kościoła Prawosławnego Basilios Bessarion.
Gościł on we Florencji podczas Rady Ekumenicznej. Podczas obiadu podano do
stołu Vin Pretto, lokalne słodkie białe wino. Po jego spróbowaniu patriarcha
Bessarion miał rzec, że to wino pochodzi z Xanthos, ale jego współtowarzysze
niedosłyszeli słów patriarchy i zrozumieli, że to wino jest „santo”. Nazwa
jakkolwiek błędna okazała się chwytliwa i już wkrótce Vin Pretto przemianowano
na Vin Santo. Następna historia nie jest dokładnie osadzona w czasie. Tym razem
wiąże się ze sposobem tworzenia świętego wina. Otóż na to miano miało
zasługiwać wino, którego fermentację zaczynano na Wszystkich Świętych, a koniec
produkcji przypadał na Wielki Tydzień (wł. Settimana Santa). W innej
wersji, grona miały powoli wysychać na słomianych matach przez całą zimę i
dopiero w okolicach Wielkiego Tygodnia zaczynano fermentację. Z kolei według ostatniej
już historii nazwa wina jest związana z miejscem, a dokładniej z grecką wyspą
Santorini. Według niektórych to właśnie tam zaczęto produkcje sławnego wina, a
jego nazwa wzięła się od wyspy, gdyż Vin(o) Santo(rini) miało być wynalazkiem
Greków. Ta historia jest w pewnym sensie fałszywa i prawdziwa. Vinsanto z wyspy
Santorini została spopularyzowane dopiero przez Turków Ottomańskich, a ta wyspa
wpadła w ich ręce dopiero pod koniec XVI wieku, więc na długo po
rozpowszechnieniu się Vin Santo. Z drugiej strony, już Hezjod wspomina o
Greckich winach robionych z suszonych gron, więc tworzenie tego typu wina z
pewnością nie było włoskim pomysłem. Jednak sposób tworzenia obu win różni się
dość znacząco.
Wino z Santorini jest robione z winogron suszonych na słońcu,
natomiast, żeby zrobić Vin Santo winogrona suszy się na słomianych matach w
przewiewnych pomieszczeniach, a także musi ono dojrzewać w specjalnych beczkach.
Dlatego związek obu win kończy się tylko na nazwie. Niestety skończyły mi się
też historie o powstaniu świętego wina. No, może poza ostatnią, najmniej
ciekawą, poniekąd już przedstawioną. Mówi ona, że Vin Santo to po prostu nazwa
nadana winu mszalnemu. Słodkie wino było preferowane do tego typu czynności,
więc taki styl produkcji wina dość szybko się przyjął i rozpowszechnił. A
wymyślenie do takich win nazwy „Vin Santo” było dość oczywiste. Nie mi oceniać,
która historia jest prawdziwa. Zapewne wielu uzna, że ostatnia jest najbardziej
prawdopodobna i racjonalna. Szczerze mówiąc, sam też się ku niej skłaniam. Mimo
to nie możemy być stuprocentowo pewni prawdziwości jednej, wybranej historii.
Dlatego Vin Santo pozostanie winem o wielu historiach.
Piłem Vinsanto Boutari z Santorini i nie da się ukryć, że jest to piękny trunek - niezależnie od tego, skąd wzięła się jego nazwa :) Słodycz złagodzona kwasowością szczepu assyrtiko, sporo miodu i trochę beczki. Szkoda, że tak trudno dostać je w Polsce.
OdpowiedzUsuńSzkoda także, że ceny są tak wysokie, ale cóż, za wysoką jakość trzeba płacić.
OdpowiedzUsuń