Ostatnim razem pisałem
o losach amerykańskiego winiarstwa, dziś podążę trochę na południe i pokaże jak
to wyglądało w Chile. Ten znany i ceniony region winiarski ma za sobą
niezwykle ciekawą, pełną wzlotów i upadków historię. Wypada zacząć od tego, że
winorośl do Ameryki Południowej sprowadzili hiszpańscy konkwistadorzy na
początku XVI wieku. Wkrótce na terenach dzisiejszego Chile wino było
produkowane na skalę masową, wysyłano je stamtąd nawet do Europy. Nie trzeba
było długo czekać, by stało się ono tak popularne, żeby zagrozić interesom
hiszpańskich win ogrodników.
Korona Hiszpańska, broniąc interesów swych
poddanych, skutecznie ograniczyła produkcje wina w Ameryce Południowej poprzez
zakaz importu wina z Peru i Chile. Od tego momentu winiarstwo w tym regionie
podupadło, było utrzymywane tylko dzięki potrzebom miejscowej ludności, a także
misjonarzy w Ameryce Południowej. Sytuacja zaczęła się zmieniać wraz z
rozluźnianiem się więzi miedzy Hiszpanią a jej koloniami. Moment powrotu na
arenę światową przyszedł pod koniec XVIII wieku. Sytuacja w Europie była w tedy
na tyle napięta, że nikt nie przejmował się zamorskimi winnicami, zwłaszcza, że
Hiszpania była w tedy zbyt słaba, by trzymać w ryzach swe kolonie. Winiarze
chilijscy wykorzystali sytuację eksportując ponownie wino do Europy, tym razem
w dużych ilościach. Na tyle dużych, by móc konkurować z winnicami ze Starego
Kontynentu. Były to głównie słodkie wina z odmian muscatel i pais
(charakterystycznej odmiany Ameryki południowej). John Byron (dziadek TEGO
Byron’a), podróżując po Chile, tak zasmakował w tamtejszych winach, że po
powrocie do Anglii zachwalał je, stawiając na równi z hiszpańska Maderą. Zainteresowanie
chilijskim winem szczęśliwym trafem zbiegło się z uzyskaniem niepodległości
przez Chile w 1818 roku. Brak formalnej władzy hiszpańskiej przyczynił się do
jeszcze wyższego eksportu. Tym razem podaż wpłynęła na popyt na chilijskie
wina, a to z kolei wzbudziło zainteresowanie winiarzy francuskich tym regionem.
Wkrótce zaczęła się współpraca winiarzy z obu regionów. Na plantacjach w Chile
pojawiły dobrze znane w Europie odmiany: Cabernet Sauvignon, Merlot, Pinot
Noir, Semillion, a nawet Reisling. Jak się później okazało, był to idealny czas
na tego typu posunięcie. W kilkanaście lat po przeszczepieniu tych winorośli na
grunt amerykański nadeszła katastrofa. Jednak nie dla Chile. Europejskie
winnice opanowała czarna śmierć, a w zasadzie żółta mszyca znana bardziej pod
nazwą filoksery. Winiarze z Chile, podobnie jak ich koledzy z Hiszpanii,
bezwzględnie wykorzystali cudze nieszczęście. Jednak oni byli w lepszej
sytuacji. Po pierwsze, jeszcze przed filokserą współpracowali z winiarzami
francuskimi. Po drugie, choć od niedawna, posiadali już wina z najlepszych
odmian francuskich. Po trzecie, Chile
udało uchronić się przed filokserą, przez co są tam dziś tak wyjątkowe i
cenione winnice. Te wszystkie czynniki przyczyniły się do niezwykłego wzrostu
znaczenia chilijskiego winiarstwa w Europie. Wina z tamtego regionu zostały na
tyle docenione przez Europejczyków, że w 1889 roku zdobyły Grand Prix na
prestiżowej degustacji w Paryżu.
Prym wina chilijskie wiodły nieprzerwanie
przez wiele lat. W 1938 roku areał winnic w tym kraju wynosił ponad 100 tys.
hektarów (dla porównania dzisiejszy areał winnic w Niemczech wynosi ok. 102
tys. hektarów). Niestety, wojna okazała się złym czasem dla winiarstwa w Chile.
Najpierw wprowadzono wysokie podatki dla producentów wina. Potem znacznie
ograniczono limit spożywanego alkoholu, niemalże wprowadzając prohibicję. Po
wojnie niestabilna sytuacja polityczna i częste zmiany dyktatury nie polepszyły
sytuacji. Spadła jakość produkowanego wina, popyt na nie również się
zmniejszył. W latach 70. i 80. było ono produkowane w zasadzie tylko dla
potrzeb miejscowej ludności. Na szczęście na początku lat dziewięćdziesiątych
do Chile znów zawitała demokracja, a wraz z nią wróciła pamięć o chilijskim
winie – podbudowana pieniędzmi inwestorów. Wśród nich były najlepsze winnice
francuskie, m.in. Château Lafite Rothschild i Château Mouton Rothschild, a
także wspomniany ostatnio Robert Mondavi. Dziś chilijskie winiarstwo ciągle się
rozwija i próbuje nadrobić stracone pięćdziesiąt lat. Jeśli ktoś ostatnio
próbował win z Chile, to z pewnością wie, że drzwi do światowej czołówki stoją
dla nich otworem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz