czwartek, 3 stycznia 2013

Butelka z Legendą, cz.1



Dziś, z racji nowego roku, zacznę nowy cykl – butelki z legendą. Wiele razy zastanawiałem się, co zrobić, by podzielić się z Wami tymi legendami, na które tak często natrafiam, a które rzadko z faktyczną historią mają coś wspólnego. Dlatego od dziś na blogu będą pojawiały się krótkie baśnie połączone z subiektywną recenzją jakiejś niezwykłej butelki. Czasem połączenie butelki i jej legendy będzie dość kruche, ale nie w tym rzecz. Chodzi o to, by o legendach nie zapomnieć. 


Na początek przenieśmy się do głębokiego średniowiecza, gdzieś około wieku XII. W owym czasie miriada rycerska chwyciła za broń i wyruszyła w długą podróż. Z pieśnią na ustach i błogosławieństwem papieża zwykli wojacy stali się krzyżowcami. Przekonani o boskim przyzwoleniu szli walczyć o ziemie swego Boga – Jeruzalem. Dróg wiodących do Ziemi Obiecanej było wiele. Część rycerstwa, głównie francuskiego, wędrowała przez tereny dzisiejszej Słowenii. Traf chciał, że szli przez okolice zamku Velikej Nedelji. Legenda głosi, że rycerze, widząc pagórkowatą krainę porośniętą licznymi winoroślami, oniemieli z zachwytu. Miejsce było tak piękne, że ochrzcili je mianem biblijnego Jeruzalem i nie szli już dalej. 

fot. Orientalne Winnice
A dziś wspomnieniem tej pięknej legendy jest butelka Jeruzalem Ormož. Dzisiejsze słoweńskie Jeruzalem to trochę inna historia, bo początków obecnych winnic można szukać, w najlepszym wypadku, u schyłku XIX wieku. Jednak nazwa wyraźnie nawiązuje do wieków średnich. I to właśnie ona na swoich barkach dzierży długą tradycję, z rodowodem u początku krucjat. Przyznam, że otwierając butelkę półsłodkiego Jeruzalem Ormož Traminec miałem niezwykle wygórowane wymagania. Pewnie zbyt wygórowane. Ale mimo to nie zawiodłem się. Zaczęło się od pięknego złotego koloru, co w przypadku Gewurztraminera zaskoczeniem być nie powinno, jednak cieszyło oko. Pierwszy zapach - tropikalny: ananas, mango, troszkę banana. Później przekształcił się w miodowo-lipowy, słodki aromat. Smak wyraźnej, ale nie natrętnej słodyczy dopełnił wino. Początkowo niezauważalna kwasowość dała o sobie znak dopiero po chwili, była lekka, jedynie delikatnie zaznaczała swoją obecność.
Nie powiem, bym poczuł się jak krzyżowiec z połowy XII wieku, odnajdujący swoje Jeruzalem, ale niewątpliwie jestem zadowolony z tego wina. A z pewnością mogę zrozumieć, czemu wspomnieni rycerze wolała porzucić swą podróż do Ziemi Świętej, by pozostać w słoweńskim Jeruzalem i delektować się jego winem. 

Dla zainteresowanych wino dostępne jest w sklepie Orientalne Winnice.

3 komentarze:

  1. Skąd Ty Łukaszu bierzesz te wszystkie historie i legendy? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Póki mam czas to czytam i szukam, chociaż tyle mnie nauczyło pięć lat studiów historycznych :)

    OdpowiedzUsuń
  3. wykształcenie wiele tłumaczy :)

    OdpowiedzUsuń