niedziela, 27 lipca 2014

O tym, jak Unia Europejska stworzyła nowozelandzkie Sauvignon Blanc.



Wydawałoby się, że historia winiarstwa Nowej Zelandii nie może być zbyt ciekawa z racji tego, że zaczęła się tak naprawdę niecałe pięćdziesiąt lat temu. Poza tym kreci się tylko wokół Sauvignon Blanc. Ale jak to zwykle w tej kwestii bywa, jest to mylne założenie. Początków uprawy winorośli na nowozelandzkich wyspach można szukać już u początków XIX wieku. Ale ja nie będę się tak daleko zapuszczać. Bo pionierzy z tamtych czasów nie osiągnęli poważnych sukcesów, a jedynie dowiedli, że w Nowej Zelandii da się uprawiać winorośl. Dużo ważniejsze w tej kwestii wina były wydarzenia z drugiej połowy XIX wieku. Pierwszym było wynalezienie lodówki, a drugim porozumienie gospodarcze między Nową Zelandią a Wielką Brytanią. Na jego mocy eksport mięsa i produktów mlecznych do Europy był bardzo intratny dla hodowców z wsyp na Pacyfiku. Wynalezienie lodówki oczywiście umożliwiło transport tego rodzaju produktów. Te dwie rzeczy przyczyniły się do tego, że nikt nie myślał o uprawie winorośli na nowozelandzkich ziemiach, bo wypasanie owiec czy bydła było dużo bardziej opłacalne. Z tego powodu Nowa Zelandia miała gorszy start niż Australia w kwestii wina, mimo, że w obu krajach w tym samym czasie zaczęto uprawiać winorośl.


Ale nie tylko to opóźniło odkrycie SB z Nowej Zelandii. Kolejną przeszkodą były przepisy dotyczące spożycia alkoholu, wprowadzone u początku XX wieku. W ich wyniku w całej Nowej Zelandii i Australii nie można było kupić alkoholu po godzinie osiemnastej. Doprowadziło to do zjawiska określanego jako „six o’clock swill”, czyli godzinnego oblężenia wszelkich barów. Pomiędzy wyjściem z pracy o piątej i zamknięciem barów o szóstej, większość mężczyzn starała się jak najbardziej wykorzystać ostatnią godzinę i ‘napić się na zapas’, co oczywiście nie miało pozytywnych skutków. Ale to jest materiał na inną historię, o której jeszcze zdążę napisać. Tymczasem wróćmy do Nowej Zelandii, która w pierwszej połowie przeżywała regres uprawy winorośli i kultury picia wina. Wszystko zmieniło się po II wojnie światowej. Przepisy alkoholowe zaczęły się rozluźniać, dlatego wino w pewnej mierze zaczęło odzyskiwać dawnych zwolenników. Jednak najważniejsze były dwa wydarzenia: niepodległość i wstąpienie Wielkiej Brytanii do Unii Europejskiej. Brytyjska kolonia nie umiała sobie poradzić na rynku międzynarodowym po wielkiej wojnie. Konkurowanie z innymi krajami było obce dla nowozelandzkiego rządu. Gdy w 1947 roku Nowa Zelandia przestała być częścią brytyjskiego imperium musiała sobie sama radzić. Handel wewnątrz imperium był do tej pory głównym źródłem dochodów tego dominium. Po wojnie Wielka Brytania zaczęła zacieśniać więzy gospodarcze z państwami europejskimi, ukoronowaniem tych związków było jej przystąpienie do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej(protoplasty Unii Europejskiej). To wszystko pogrążyło Nową Zelandię w poważnym kryzysie ekonomicznym. Trzeba było całkowicie zmodernizować obecne struktury gospodarcze by ten niewielki kraj mógł znów stanąć na nogi.

W latach osiemdziesiątych wprowadzono drastyczne reformy, które uratowały ten młody kraj, czego dziś jesteśmy świadkami. Jedną z poważnych zmian było ograniczenie hodowli owiec i bydła. A tereny przeznaczone do tej pory na pastwiska trzeba było jakoś zaadoptować. Dlatego pojawiły się inne sposoby wykorzystania ziemi. Nim winnice stały się częścią krajobrazu Nowej Zelandii musiały również przejść ewolucję. W ten sposób reformy dotknęły również świata wina. Został przejęty przez młodych i pewnych siebie winiarzy, którzy doświadczenie i umiejętności zdobyli w Europie. Ich podstawowym celem było osiągnięcie jakości, a nie ilości. Dlatego zaczęto tworzyć wina rocznikowe, co do tej pory było rzadką praktyką w Nowej Zelandii. Porzucono również wina wzmacniane. Już w latach siedemdziesiątych osiągnięto pierwsze sukcesy. Rocznik 1977 był pierwszym Sauvignon Blanc, który pokazał potencjał tej odmiany na nowozelandzkiej ziemi. I nagle wszędzie zaczęto sadzić winnice. Jednak należy zaznaczyć że lata 70. i 80. były okresem eksperymentów, lepszych i gorszych. Część winiarzy bardzo chętnie obsadzała swe ziemie odmianą Müller-Thurgau, która okazała się popularna na krótką metę. Inni byli zwolennikami mocno beczkowych Sauvignon Blanc, naśladując eksperymenty Roberta Mondavi. Równie szybko zrezygnowali z tego pomysłu. A niektóry zajęli się poszukiwaniem jak najlepszych terenów do uprawy winorośli. Przykładowo Marlborough stało się popularne dopiero u początku lat osiemdziesiątych, chociaż pierwsze winnice powstały tam już w 1973 roku. W ostatniej dekadzie minionego wieku przyszedł czas na zbieranie pochwał, który nie ustały aż do dziś. Krytycy winiarscy ciągle prześcigają się w coraz bardziej wyrafinowanych opisach nowozelandzkiego Sauvignon Blanc. Oto kilka przykładów: 

Całkowicie nowy, wybitny styl wina, który reszta świata będzie się starała skopiować.
Robin "Oz" Clarke
Nowozelandzki SB jest jak dziecko, które dziedziczy najlepsze cechy swych rodziców. Egzotyczne aromaty niektórych SB z Nowego Świata oraz ostrość i kwasowość SB z Sancerre.”
Mark Oldman
Picie swojego pierwszego kieliszka SB z Nowej Zelandii jest jak uprawianie seksu po raz pierwszy.”
Anonim
To jak nagi skok na bungee wraz z Elle MacPherson do bezdennego zbiornika pełnego liści agrestu.”
Anonim

Nie trudno zauważyć, że nie brakowało zwolenników Sauvignon Blanc wśród krytyków winiarskich. Ciężka praca nad reformą winiarstwa i całej gospodarki na pewno się opłaciła. Poza tym nie należy ograniczać się tylko do tej jednej odmiany, bo przecież nowozelandzcy winiarzy osiągnęli niemałe sukcesy tworząc wina z Rieslinga czy Pinot Noir. Tym sposobem dali wystarczający dowód, że wspaniała historia nie jest konieczna by tworzyć wielkie wina.