czwartek, 24 stycznia 2013

Brytyjska walka o wino.



Wielka Brytania z pewnością należy do krajów z największą konsumpcją wina, wśród tych, które wina nie produkują na dużą skalę. Wynika to z długiej tradycji winiarskiej Wysp Brytyjskich, bo dawno, dawno temu wiele wzgórz angielskich porastały winnice. Anglicy – a w zasadzie Celtowie zamieszkujący wyspy w starożytności –  spotkali się z winoroślą po raz pierwszy za czasów rzymskich. Zanany wszystkim Juliusz Cezar po podbiciu Brytanii nie omieszkał sprowadzić tam winorośli. Bo trzeba dodać, że w tamtych czasach trochę inny klimat panował w Europie, a Wyspy Brytyjskie jak najbardziej nadawały się do uprawy winorośli. Ponad 400-letnie rządy Imperium sprawiły, że winiarstwo w tym regionie osiągnęło wysoki poziom. Ale, podobnie jak w reszcie Europy, dobre czasy dla wina w Brytanii skończyły się wraz z upadkiem Rzymu. Po siedmiu chudych wiekach nadeszły lepsze lata dla wina w Anglii. 

Obszar podbity przez Wilhelma Zdobywce
Kluczowy był rok 1066. Znany przez każdego Brytyjczyka Wilhelm Zdobywca podbijając wyspy, tworzy tam swoje chrześcijańskie państwo. A gdzie jest chrześcijaństwo, tam są również zakonnicy i ich wspaniałe winnice. Najazd normański przyniósł faktyczne odrodzenie winiarstwa angielskiego. Warto dodać, że nie tylko zakonnicy prowadzili winnice na wyspach, również możnowładzcy obsadzali swoje tereny winoroślą. Z bardzo oczywistych powodów: skoro warunki ku temu sprzyjały, to dużo łatwiej było założyć winnicę i tłoczyć wino, niż sprowadzać ów napój z Europy kontynentalnej, ryzykując tym samym oksydację podczas transportu. Dzięki takim działaniom udało się Anglikom odzyskać wino, które, podobnie jak za czasów rzymskich, było wytwarzane na przyzwoitym poziomie. Jednak znów nie dało się utrzymać winnic w Anglii na dłużej. Tym razem przeszkodził cały szereg czynników. W połowie wieku XIV na wyspy dotarła czarna śmierć. Znaczny spadek liczby ludności (przede wszystkim chłopów) spowodował, że brakowało rąk do pracy. Trzeba było porzucić uprawę części winnic, by można było siać wystarczającą ilość zboża. Następne w kolejności były popisy króla Henryka VIII, który odstąpiwszy od zwierzchnictwa papieża, odesłał również zakonników. Areał winnic znów się zmniejszył. Do tego doszły zmiany klimatyczne. W opisywanym okresie angielska pogoda zaczęła przybierać oblicze dziś dla niej charakterystyczne. Mniej słońca, więcej dreszczów i krótszy okres wegetacji sprawiły, że było coraz trudniej uprawiać winorośl. Ale Anglicy nie mieli zamiaru się podać. Skoro warunki nie sprzyjały produkcji wina, to zawsze można było je importować. Bo chętnych do kupowania i sprzedawania wina nie brakowało. Francuzi już poważnie weszli na rynek angielski około XII wieku. Dlatego czasy nowożytne to czas kupców, a nie winiarzy. Ilość importerów wina rosła jak na przysłowiowych drożdżach, mimo to wciąż była znacznie mniejsza niż ilość chętnych do sprzedaży wina. Dlatego wino w Anglii w czasach nowożytnych nie było towarem luksusowym, choć oczywistym jest, że nie każdego było na nie stać. 

Siedziba Berry Brothers & Rudd przy 3 St. James's Street, London
Warto dodać, że wśród importerów tylko nieliczni w tym czasie naprawdę coś znaczyli. Jednym z nich był Berry Brothers & Rudd, firma założona w 1698 roku. Jej siedziba znajdowała się na 3 St. James's Street, London, to adres aktualny do dziś. Jest to istotna firma dlatego, że od panowania króla Jerzego III (1760) była głównym dostawcą wina do pałacu królewskiego. Poza dworem królewskim handlowcy ci dostarczali wina takim sławom jak George Byron i William Pitt Młodszy. A dziś są największą spółką handlującą winem w Wielkiej Brytanii. Oczywiście poza pośrednikami byli wciąż winiarze, którzy wykonywali swe syzyfowe prace, by wydobyć z angielskiej ziemi jak najlepsze wino. Przez cały czas próbowano uprawiać winorośl w Anglii, zbyt wiele czasu zajęłoby mi opisanie chociażby najbardziej udanych przedsięwzięć, więc tylko o tym wspominam. A próby prowadzenia winnic są prowadzone do dziś, z dużo lepszym skutkiem niż dawniej. Co prawda na półkach naszych sklepów próżno szukać win podpisanych „Wina angielskie”, mimo to  Brytyjczycy mają swoje własne produkcje. To nie jest najlepiej znana mi materia, więc, żeby nie kłamać, powtórzę za panem Sławomirem Chrzczonowiczem, opisującym Wyspy w swym najnowszym Leksykonie Win, że najlepiej Brytyjczycy radzą sobie na polu win musujących. Tym sposobem wracają do korzeni i starają się tworzyć jak najlepsze wina w swych warunkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz