czwartek, 22 listopada 2012

Do Indii i z powrotem.



Przydomki królewskie nie zawsze dosłownie odnoszą się do cech lub poczynań władcy. Przykładem jest Henryk Żeglarz, który najprawdopodobniej nigdy na statek nie wsiadał. Z drugiej strony, to jego zasługi miały być przyczyną nadania mu tego przydomka. Jemu Portugalia może zawdzięczać stworzenie, i to już w XV wieku, swojego imperium kolonialnego. Swoją drogą, Henryk wcale nie musiał żaglować, by odkrywać nowe krainy, miał od tego swoich ludzi. Jednym z nich był João Gonçalves Zarco, nasz, nieświadomy swej roli, bohater historii wina. To on był odkrywcą Madery, niewielkiej wyspy leżącej u wybrzeży Afryki. Żeby było zabawniej, nie zrobił tego celowo, gdyż to sztorm zepchnął jego okręt w stronę wyspy. Niemniej jednak, już jak najbardziej celowo, przekonał Henryka do kolonizacji tej wyspy. Na tym skończyła się rola króla i jego żeglarza w historii wina. Sam napój powstał trochę później. 

Początkowo na Maderze uprawiano głównie trzcinę cukrową. Dopiero w XVI wieku winorośl zyskała większą popularność. Jednak wino tam produkowane miało ten sam mankament, co inne wina portugalskie – ciężko było je przetransportować, pomimo tego, że drewna do wyrobu beczek tam akurat nie brakowało (samą nazwę wyspy Ilha da Madeira można tłumaczyć jako Wyspa Drewna). Aby ułatwić jego przewożenie, zapożyczono pomysł od producentów Porto i zaczęto dodawać do wina trochę mocnego alkoholu. Początkowo był to destylat z trzciny cukrowej, czyli coś podobnego do rumu. Ale, jak to często bywa, przypadek sprawił, że akurat to wino stało się wyjątkowe. Madera była ważnym miejscem dla żeglarzy, bo stanowiła punkt przystankowy na drodze do Indii czy do Nowego Świata. Na miejscu zaopatrywano się w odpowiednią ilość trunku, aby się nie nudzić podczas podróży. Zapewne szybko zauważono, że wzmocnione wino po przebyciu długiej podróży morskiej zmieniało smak. Wysokie temperatury, a także ciągłe mieszanie wina, niezrównanie służyły Maderze. W XVII wieku sława tego trunku zaczęła się szybko rozprzestrzeniać. W zasadzie sytuacja wyglądała podobnie, jak w przypadku Porto (więcej o tym pisałem tutaj), jednak Madera była popularna nie tylko na Wyspach Brytyjskich, ale także w innych regionach. Na przykład statki Holenderskiej Kampanii Wschodnioindyjskiej w trakcie drogi do Indii regularnie zaopatrywały się w wino z tej małej, portugalskiej wysepki. Szczególną popularnością cieszyła się również w brytyjskich koloniach  na  terenie Ameryki Północnej. Wielkim amatorem tego trunku był Thomas Jefferson. Najprawdopodobniej to dzięki niemu toast po podpisaniu Deklaracji Niepodległości z 1776 roku wzniesiono właśnie Maderą. Wraz ze zwiększonym popytem na wino, pojawił się problem zwiększonej produkcji. Żeglowanie z każdą beczką do Indii i z powrotem było zbyt kosztownym przedsięwzięciem. Z tego powodu szybko zaczęto szukać nowego sposobu nadania trunkowi odpowiedniego charakteru. Przy winiarniach zaczęły powstawać tak zwane estufas, w których ciepło słoneczne pozwalało rozgrzać beczki tak, jak podczas podróży morskiej. Ten sposób produkcji Madery jest używany do dziś, ale tylko przy tych wysokojakościowych butelkach, obecnie starzenie tym sposobem trwa kilkadziesiąt lat. 

XIX wiek wyglądał podobnie, jak w wielu winnych regionach. Najpierw był wzrost sprzedaży wina, potem katastrofa spowodowana tą nieszczęsną żółtą mszycą. Koniec XIX i początek XX to okres, w którym niektórzy chcieli odrobić straty spowodowane filokserą poprzez sprzedaż niskojakościowych win. Skończyło się to zepsuciem reputacji Madery. Kiedy wydawało się, że nie może być już gorzej, przyszło kolejne nieszczęście. Przez wprowadzenie prohibicji w Ameryce, największy rynek zbytu dla Madery został zamknięty. W drugiej połowie XX wieku następował powolny powrót do czasów świetności tego portugalskiego wina, sprowadzono dawne odmiany, z których je produkowano. Dziś cztery główne szczepy, z których produkuje się Maderę to: Malvasia, Sercial, Verdelho i Bual.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz