sobota, 6 października 2012

O tym, jak wielka polityka dyktowała, co pijali angielscy panowie.



Biedni są Brytyjczycy, którzy od wieków cierpią z powodu braku wina. Może nie tyle wina, co winnic, bo samego trunku im w zasadzie nie brakował nigdy. Już w średniowieczu byli jednym z większych importerów. A u progu odrodzenia można uznać, że Anglia zdominowała europejski handel winem. Skutek tego był dość oczywisty. W skrócie można powiedzieć, że to, z kim walczyła Anglia, bezpośrednio odbijało się na tym, jakie wino gościło na stołach londyńskich tawern. Przykładowo, gdy Anglia przegrała wojnę stuletnią, wina bordoskie przestały być tak popularne, jak dawniej, więc trzeba było szukać nowych źródeł. Na pierwszy rzut poszła Hiszpania, jednak szybko przestała być alternatywą. Przyczyną był niejaki Henryk VIII (ten od anglikanizmu), który zasłynął wieloma małżeństwami. Jego pierwszą żoną była Katarzyna Aragońska, dzięki czemu stosunki angielsko-hiszpańskie nadzwyczaj się poprawiły. Ale nie na długo. Z małżonką Henryk wytrzymał 24 lata. Mimo wszystko można to uznać za niezwykły sukces, co więcej, Katarzyna po rozwodzie nie została np. ścięta toporem, czego nie udało się uniknąć niektórym z żon króla. Ale wróćmy do wina. Gdy Katarzyna poszła w odstawkę, wino hiszpańskie spotkał podobny los. Anglicy, żeby daleko nie szukać, sięgnęli po portugalskie wina. I tu zaczyna się historia znanego nam wszystkim wina Porto. 

Jak się okazuje, jego powstanie było dość mocno związane z polityką angielską. Już w średniowieczu znane Anglikom było Vinho Verde -  dość popularne, choć niezbyt nadające się do transportu morskiego. Podróżując w górę rzeki Douro, szukano innych win portugalskich. Szybko znaleziono inne czerwone, mocniejsze wina, ale pojawił się kolejny problem. W Portugali nie było drzew. A bez drzew nie było beczek, więc nie było sposobu, by przewozić wino. Jednak kupcy, należący do grona ludzi niezwykle kreatywnych, poradzili sobie i z tym problemem. Szybko pojawił się pomysł, aby stabilizować wino dodając do niego brandy. Było to bardzo korzystnym rozwiązaniem, bo dodatkowo maskowało niedociągnięcia początkowo dość słabego wina portugalskiego. Z czasem jego jakość była coraz lepsza, a pomysły coraz ciekawsze. Ktoś wymyślił, aby brandy dodać zanim zakończy się fermentacja wina. Wynik był taki, że zabite dodanym alkoholem drożdże nie zdołały przerobić całego cukru, przez co powstawało wino dość słodkie, ale wysoko alkoholowe. Taki rodzaj trunku przypadł Anglikom do gustu. I tutaj wkracza wielka polityka, która wręcz zmusiła do picia Porto nawet tych nieprzekonanych doń Anglików. W 1679 roku Parlament Anglii nałożył embargo na wina francuskie. Była to w większym stopniu gra polityczna ze strony Parlamentu, niż faktyczne odwrócenie się od wina francuskiego. Później król Wilhelm III Orański nałożył już faktyczne ograniczenia na handel winem, drastycznie zwiększając podatek na to pochodzące z Francji. A ukoronowaniem działań politycznych był traktat Methuena z 1703, w którym ustanowiono, że cło na wina portugalskie będzie równe 2/3 cła na wina francuskie, w zamian za co angielskie towary tekstylne będą uprzywilejowane w Portugalii.  
Z taką pomocą Porto było wręcz skazane na sukces, który szybko osiągnęło. Ze sławą wiązały się ogromne pieniądze, a z pieniędzmi oszuści. Wkrótce wielu próbowało tworzyć Porto z byle jakiego wina, dodając cukier dla smaku i sok z bzu dla koloru. Przez te nędzne podróbki, jakość i opinia o portugalskim winie znacznie spadły. Szybka reakcja rządu portugalskiego zdołała uratować resztki reputacji Porto. W 1756 Sebastião de Carvalho uregulował handel i sposób produkcji tego portugalskiego skarbu. Potem włożono wiele starań, aby odbudować dobre imię trunku. Udało się to dość szybko. Już w 1799 roku do Anglii sprowadzono 44 miliony litrów Porto, co odpowiadało 5 litrom na każdą osobę a Anglii. Wojny napoleońskie, epidemia filoksery i obie wojny światowe dawały się we znaki producentom Porto. Mimo to jego ranga nie spadła już tak gwałtowanie, jak w pierwszej połowie XVIII wieku. Nadal jest znanym i cenionym winem na całym świecie, a szczególnie w Anglii. Tam do dziś Porto jest oficjalnym trunkiem armii brytyjskiej, którym wznoszone są toasty za królową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz