Przydomki królewskie nie zawsze dosłownie odnoszą
się do cech lub poczynań władcy. Przykładem jest Henryk Żeglarz, który
najprawdopodobniej nigdy na statek nie wsiadał. Z drugiej strony, to jego zasługi
miały być przyczyną nadania mu tego przydomka. Jemu Portugalia może zawdzięczać
stworzenie, i to już w XV wieku, swojego imperium kolonialnego. Swoją drogą,
Henryk wcale nie musiał żaglować, by odkrywać nowe krainy, miał od tego swoich
ludzi. Jednym z nich był João
Gonçalves Zarco, nasz, nieświadomy swej roli, bohater historii wina. To on był
odkrywcą Madery, niewielkiej wyspy leżącej u wybrzeży Afryki. Żeby było zabawniej,
nie zrobił tego celowo, gdyż to sztorm zepchnął jego okręt w stronę wyspy. Niemniej
jednak, już jak najbardziej celowo, przekonał Henryka do kolonizacji tej wyspy.
Na tym skończyła się rola króla i jego żeglarza w historii wina. Sam napój
powstał trochę później.
Początkowo na Maderze uprawiano głównie trzcinę
cukrową. Dopiero w XVI wieku winorośl zyskała większą popularność. Jednak wino
tam produkowane miało ten sam mankament, co inne wina portugalskie – ciężko
było je przetransportować, pomimo tego, że drewna do wyrobu beczek tam akurat
nie brakowało (samą nazwę wyspy Ilha da Madeira można tłumaczyć jako Wyspa Drewna). Aby ułatwić jego przewożenie,
zapożyczono pomysł od producentów Porto i zaczęto dodawać do wina trochę
mocnego alkoholu. Początkowo był to destylat z trzciny cukrowej, czyli coś podobnego
do rumu. Ale, jak to często bywa, przypadek sprawił, że akurat to wino stało
się wyjątkowe. Madera była ważnym miejscem dla żeglarzy, bo stanowiła punkt przystankowy
na drodze do Indii czy do Nowego Świata. Na miejscu zaopatrywano się w
odpowiednią ilość trunku, aby się nie nudzić podczas podróży. Zapewne szybko
zauważono, że wzmocnione wino po przebyciu długiej podróży morskiej zmieniało
smak. Wysokie temperatury, a także ciągłe mieszanie wina, niezrównanie służyły
Maderze. W XVII wieku sława tego trunku zaczęła się szybko rozprzestrzeniać. W
zasadzie sytuacja wyglądała podobnie, jak w przypadku Porto (więcej o tym
pisałem tutaj),
jednak Madera była popularna nie tylko na Wyspach Brytyjskich, ale także w
innych regionach. Na przykład statki Holenderskiej Kampanii Wschodnioindyjskiej
w trakcie drogi do Indii regularnie zaopatrywały się w wino z tej małej,
portugalskiej wysepki. Szczególną popularnością cieszyła się również w
brytyjskich koloniach na terenie Ameryki Północnej. Wielkim amatorem
tego trunku był Thomas Jefferson. Najprawdopodobniej to dzięki niemu toast po
podpisaniu Deklaracji Niepodległości z 1776 roku wzniesiono właśnie Maderą.
Wraz ze zwiększonym popytem na wino, pojawił się problem zwiększonej produkcji.
Żeglowanie z każdą beczką do Indii i z powrotem było zbyt kosztownym
przedsięwzięciem. Z tego powodu szybko zaczęto szukać nowego sposobu nadania trunkowi
odpowiedniego charakteru. Przy winiarniach zaczęły powstawać tak zwane estufas, w których ciepło słoneczne
pozwalało rozgrzać beczki tak, jak podczas podróży morskiej. Ten sposób
produkcji Madery jest używany do dziś, ale tylko przy tych wysokojakościowych
butelkach, obecnie starzenie tym sposobem trwa kilkadziesiąt lat.
XIX wiek
wyglądał podobnie, jak w wielu winnych regionach. Najpierw był wzrost sprzedaży
wina, potem katastrofa spowodowana tą nieszczęsną żółtą mszycą. Koniec XIX i
początek XX to okres, w którym niektórzy chcieli odrobić straty spowodowane
filokserą poprzez sprzedaż niskojakościowych win. Skończyło się to zepsuciem
reputacji Madery. Kiedy wydawało się, że nie może być już gorzej, przyszło
kolejne nieszczęście. Przez wprowadzenie prohibicji w Ameryce, największy rynek
zbytu dla Madery został zamknięty. W drugiej połowie XX wieku następował
powolny powrót do czasów świetności tego portugalskiego wina, sprowadzono dawne
odmiany, z których je produkowano. Dziś cztery główne szczepy, z których
produkuje się Maderę to: Malvasia, Sercial, Verdelho i Bual.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz