sobota, 2 lutego 2013

Butelka z Legendą, cz.2




W pierwszych latach IX wieku w małej, leżącej na krańcach hiszpańskiej Galicji wiosce o nazwie Compostela odkryto grób. Jeden z tamtejszych księży orzekł, że to musi być grób św. Jakuba, którego relikwie zostały przeniesione tutaj z Jerozolimy w VII wieku w obawie przed Arabami zajmującymi Święte Miasto. Wieść o niesłychanym odkryciu szybko obiegła świat chrześcijański, Compostela została przemianowana na Santiago de Compostela i stała się jednym z podstawowych miejsc kultu wyznawców Chrystusa. Nie trzeba była długo czekać, żeby liczne pielgrzymki z niemalże każdego europejskiego kraju ruszyły do tego cudownego miejsca. Traf chciał, że droga większości pielgrzymów wiodła przez okolice niewielkiego francuskiego miasteczka Madiran, które dzięki św. Jakubowi w dość krótkim czasie miało zyskać sławę i bogactwo. Zostało to spowodowane tym, że Madiran było jednym z ostatnich francuskich miast przed granicą z Hiszpanią. Wszyscy pielgrzymi z Francji, przechodząc przez nie, czynili ostatnie zapasy z wina przed długą podróżą. Jak na Francuzów przystało, byli przekonani, że za szczytami Pirenejów dobrego wina nie będzie im dane uświadczyć. Dzięki takim mniemaniom wina z Gaskonii zyskały więcej amatorów niż kiedykolwiek mogłyby się spodziewać. Przez wiele następnych wieków to niewielkie miasteczko było przystankiem dla pielgrzymów z Francji i całej Europy. Częstokroć także ostatnim miejscem zaopatrzenia. Za to szczęście mieszkańcy Madiran (i zapewne wielu innych miasteczek Południowej Francji) powinni być wdzięczni anonimowemu księdzu z Composteli, który odkrył w swej wiosce rzekome szczątki św. Jakuba. 

Pamiętając o tej znanej francuskiej historii, niezmiernie ucieszyłem się, gdy w moim małym mieście znalazłem butelkę z Madiran. Wino kupiłem w Leclercu, ale gdy dokładniej przyjrzałem się butelce Terrasses d’Autan z AOC Madiran, mój zapał został znacznie ostudzony. Wino od jednego z czołowych dostawców Leclerca raczej nie było wykonane z należytym pietyzmem i poszanowaniem historii tego miasteczka. Pomimo tego zdecydowałem się na zakup jednej butelki do sobotniego obiadu. Pierwszy nos dawał nadzieje, ale pierwszy łyk studził zapał. Na szczęście to nie miało być wino do picia solo. W połączeniu z pieczoną wołowiną już ładnie zagrało. Aromat lasu, jeżyn, malin, pieczarek, a do tego przyjemny, lekko owocowy smak w połączeniu z wyraźnymi, dość gładkimi taninami i lekkim finiszem. Stuprocentowy francuski Tannat w tej postaci jest przyjemny. Ale wciąż mu czegoś brakuje. Terrasses d’Autan Madiran jest winem dobrym, ale trochę bez duszy. Ciężko jest wczuć się w nastrój, w jakim mogli znajdować się francuscy pielgrzymi odwiedzający Madiran i wyruszający do Hiszpanii. Jeśli ktoś chciałby poczuć prawdziwą legendę w butelce, to powinien poszukać czegoś ciekawszego z tego regionu. Ja dziś muszę zadowolić się namiastką historii sprzed ponad tysiąc lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz