W pierwszych latach IX wieku w
małej, leżącej na krańcach hiszpańskiej Galicji wiosce o nazwie Compostela
odkryto grób. Jeden z tamtejszych księży orzekł, że to musi być grób św.
Jakuba, którego relikwie zostały przeniesione tutaj z Jerozolimy w VII wieku w
obawie przed Arabami zajmującymi Święte Miasto. Wieść o niesłychanym odkryciu
szybko obiegła świat chrześcijański, Compostela została przemianowana na
Santiago de Compostela i stała się jednym z podstawowych miejsc kultu wyznawców
Chrystusa. Nie trzeba była długo czekać, żeby liczne pielgrzymki z niemalże
każdego europejskiego kraju ruszyły do tego cudownego miejsca. Traf chciał, że
droga większości pielgrzymów wiodła przez okolice niewielkiego francuskiego
miasteczka Madiran, które dzięki św. Jakubowi w dość krótkim czasie miało
zyskać sławę i bogactwo. Zostało to spowodowane tym, że Madiran było jednym z
ostatnich francuskich miast przed granicą z Hiszpanią. Wszyscy pielgrzymi z
Francji, przechodząc przez nie, czynili ostatnie zapasy z wina przed długą
podróżą. Jak na Francuzów przystało, byli przekonani, że za szczytami Pirenejów
dobrego wina nie będzie im dane uświadczyć. Dzięki takim mniemaniom wina z
Gaskonii zyskały więcej amatorów niż kiedykolwiek mogłyby się spodziewać. Przez
wiele następnych wieków to niewielkie miasteczko było przystankiem dla
pielgrzymów z Francji i całej Europy. Częstokroć także ostatnim miejscem
zaopatrzenia. Za to szczęście mieszkańcy Madiran (i zapewne wielu innych
miasteczek Południowej Francji) powinni być wdzięczni anonimowemu księdzu z
Composteli, który odkrył w swej wiosce rzekome szczątki św. Jakuba.
Pamiętając
o tej znanej francuskiej historii, niezmiernie ucieszyłem się, gdy w moim małym
mieście znalazłem butelkę z Madiran. Wino kupiłem w Leclercu, ale gdy dokładniej
przyjrzałem się butelce Terrasses d’Autan z AOC Madiran, mój zapał został
znacznie ostudzony. Wino od jednego z czołowych dostawców Leclerca raczej nie
było wykonane z należytym pietyzmem i poszanowaniem historii tego miasteczka.
Pomimo tego zdecydowałem się na zakup jednej butelki do sobotniego obiadu.
Pierwszy nos dawał nadzieje, ale pierwszy łyk studził zapał. Na szczęście to
nie miało być wino do picia solo. W połączeniu z pieczoną wołowiną już ładnie
zagrało. Aromat lasu, jeżyn, malin, pieczarek, a do tego przyjemny, lekko
owocowy smak w połączeniu z wyraźnymi, dość gładkimi taninami i lekkim
finiszem. Stuprocentowy francuski Tannat w tej postaci jest przyjemny. Ale
wciąż mu czegoś brakuje. Terrasses d’Autan Madiran jest winem dobrym, ale
trochę bez duszy. Ciężko jest wczuć się w nastrój, w jakim mogli znajdować się
francuscy pielgrzymi odwiedzający Madiran i wyruszający do Hiszpanii. Jeśli
ktoś chciałby poczuć prawdziwą legendę w butelce, to powinien poszukać czegoś
ciekawszego z tego regionu. Ja dziś muszę zadowolić się namiastką historii
sprzed ponad tysiąc lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz