Dziś,
z racji nowego roku, zacznę nowy cykl – butelki z legendą. Wiele razy zastanawiałem się, co zrobić, by podzielić
się z Wami tymi legendami, na które tak często natrafiam, a które rzadko z
faktyczną historią mają coś wspólnego. Dlatego od dziś na blogu będą pojawiały
się krótkie baśnie połączone z subiektywną recenzją jakiejś niezwykłej butelki.
Czasem połączenie butelki i jej legendy będzie dość kruche, ale nie w tym
rzecz. Chodzi o to, by o legendach nie zapomnieć.
Na
początek przenieśmy się do głębokiego średniowiecza, gdzieś około wieku XII. W
owym czasie miriada rycerska chwyciła za broń i wyruszyła w długą podróż. Z
pieśnią na ustach i błogosławieństwem papieża zwykli wojacy stali się
krzyżowcami. Przekonani o boskim przyzwoleniu szli walczyć o ziemie swego Boga
– Jeruzalem. Dróg wiodących do Ziemi Obiecanej było wiele. Część rycerstwa,
głównie francuskiego, wędrowała przez tereny dzisiejszej Słowenii. Traf chciał,
że szli przez okolice zamku Velikej Nedelji. Legenda głosi, że rycerze, widząc pagórkowatą
krainę porośniętą licznymi winoroślami, oniemieli z zachwytu. Miejsce było tak
piękne, że ochrzcili je mianem biblijnego Jeruzalem i nie szli już dalej.
fot. Orientalne Winnice |
A
dziś wspomnieniem tej pięknej legendy jest butelka Jeruzalem Ormož. Dzisiejsze
słoweńskie Jeruzalem to trochę inna historia, bo początków obecnych winnic
można szukać, w najlepszym wypadku, u schyłku XIX wieku. Jednak nazwa wyraźnie
nawiązuje do wieków średnich. I to właśnie ona na swoich barkach dzierży długą
tradycję, z rodowodem u początku krucjat. Przyznam, że otwierając butelkę
półsłodkiego Jeruzalem Ormož Traminec miałem niezwykle wygórowane wymagania. Pewnie
zbyt wygórowane. Ale mimo to nie zawiodłem się. Zaczęło się od pięknego złotego
koloru, co w przypadku Gewurztraminera zaskoczeniem być nie powinno, jednak
cieszyło oko. Pierwszy zapach - tropikalny: ananas, mango, troszkę banana. Później
przekształcił się w miodowo-lipowy, słodki aromat. Smak wyraźnej, ale nie
natrętnej słodyczy dopełnił wino. Początkowo niezauważalna kwasowość dała o
sobie znak dopiero po chwili, była lekka, jedynie delikatnie zaznaczała swoją
obecność.
Nie
powiem, bym poczuł się jak krzyżowiec z połowy XII wieku, odnajdujący swoje
Jeruzalem, ale niewątpliwie jestem zadowolony z tego wina. A z pewnością mogę
zrozumieć, czemu wspomnieni rycerze wolała porzucić swą podróż do
Ziemi Świętej, by pozostać w słoweńskim Jeruzalem i delektować się jego winem.
Dla
zainteresowanych wino dostępne jest w sklepie Orientalne Winnice.
Skąd Ty Łukaszu bierzesz te wszystkie historie i legendy? :)
OdpowiedzUsuńPóki mam czas to czytam i szukam, chociaż tyle mnie nauczyło pięć lat studiów historycznych :)
OdpowiedzUsuńwykształcenie wiele tłumaczy :)
OdpowiedzUsuń