niedziela, 31 sierpnia 2014

Twierdza Rieslinga.



Przyszedł czas bym w końcu powiedział nieco więcej na temat tego niemieckiego skarbu. Choć to historia dość dobrze znana to jednak czuję się w obowiązku napisać jak doszło do rozpowszechnienia Rieslinga u naszych zachodnich sąsiadów. Nim zacznę pisać o tej winorośli, muszę wspomnieć o jej twierdzy, która powstała w czasach gdy Polanie mieszkali jeszcze na drzewach. Schloss Johannisberg, bo o nim oczywiście mowa, to przepiękny klasztor położony na wzgórzu nieopodal Renu. Ów przybytek swe początki datuje na panowanie Karola Wielkiego. Najprawdopodobniej w tym czasie syn Karola, późniejszy król Ludwik Pobożny, zarządził obsadzenie tego sławnego wzgórza winoroślą. Pierwsze wina z tego miejsca trafiły na stół Karola Wielkiego. 

Oczywiście uprawą winorośli i produkcją wina zajmowali się zakonnicy. W tym przypadku byli to Benedyktyni. Początkowo wzgórze to nazwali Bischofsberg, czyli wzgórze biskupie. U początków XII wieku wybudowano na szczycie klasztor i bazylikę pod wezwaniem Jana Chrzciciela. Wtedy właśnie zmieniono nazwę na Johannisberg (wzgórze Jana). W taki sposób powstała twierdza Rieslinga, ale do narodzin samej winorośli było jeszcze daleko. W zasadzie ciężko powiedzieć czy było daleko, bo nie sposób stwierdzić kiedy tak naprawdę powstał Riesling. Cześć badaczy uważa go za autochtoniczną odmianę niemiecką, rozpoznaną u początku XIV wieku (jednak muszę dodać, że stanowisk jest wiele, ale dyskusja w tej kwestii jest zbyt obszerna by ją w tym miejscu przytaczać). Pewne jest to, że pierwsze wzmianki pisane o nim pojawiają się w XV wieku. Dowiadujemy się z nich, że Jan VI, graf Katzenelnbogen zakupił w 1435 roku sześć sadzonek Rieslinga za 22 szylingi, od niejakiego Klausa Kleinfisha. Podobnych wpisów z ksiąg inwentarzowych jest więcej. Daje nam to do zrozumienia, że w XV i XVI wieku sztandarowa niemiecka winorośl zyskuje na popularności i pojawia się w coraz liczniejszych winnicach. Jednak przełom dla Rieslinga był spowodowany dwoma wydarzeniami z XVII i XVIII wieku. W XVII wieku wśród niemieckich zakonników doszło do objawienia. Zdali sobie sprawę, że ich czerwone wina nie mogą konkurować z czerwonymi winami francuskich zakonników, dlatego postanowili zaufać białym odmianom. Dzięki tej niebagatelnej zmianie Riesling zaczął zyskiwać na znaczeniu i był coraz chętniej obsadzany nad Renem. Z kolei w XVIII wieku książę Fuldy, Konstantin von Buttlar, zakupił nieco podupadły przybytek Schloss Johannisberg, wraz z jego zaniedbanymi winnicami. Tuż po zakupie zdecydował się postawić na wzgórzu swoją rezydencję, a w 1720 roku zabrał się za odnowę winnicy. Przeważającą jej część obsadził Rieslingiem, czyniąc go dominującą odmianą na wzgórzu Jana (użyto blisko 300 tys. sadzonek!). Schloss Johannisberg szybko narzucił wysoki standard wina z tej ‘czysto niemieckiej’ odmiany. Dlatego też wkrótce obsadzanie winnic Rieslingiem było prawnie nakazane.  W 1744 roku książę-biskup Speyer nakazał karczowanie winnic i obsadzanie ich wyłącznie Rieslingiem. Podobny dekret wydał książę-biskup Trieru w 1787 roku.

Dopełnieniem sukcesu był „szczęśliwy wypadek”. W XVIII wieku zbiór winogron w Schloss Johannisberg mógł być zarządzony tylko przez księcia-biskupa Fuldy. Kurier wysłany do winnicy, z nieznanych powodów, opóźnił się o kilka tygodni. Gdy dotarł na wzgórze winogrona były już pokryte pleśnią. Mimo to zostały zebrane, a ówczesny zarządca winnicy dołożył wszelkich starań by choć trochę uratować zbiory. Ku zaskoczeniu wszystkich wino z owego roku było niezwykle smaczne, wręcz lepsze niż wszystkie do tej pory. W taki sposób według Niemców powstał Riesling Spätlese. Nie sposób nie zauważyć, że ta legenda jest niezwykle podobna do historii powstania Tokaju Aszú. Co więcej, istnieją wzmianki z 1730 roku o intencjonalnym pozostawianiu gron Rieslinga, by pokryły się pleśnią, dzięki czemu można było uzyskać lepszej jakości wino. Ale nie zabierajmy Niemcom ich małej legendy. Można im wybaczyć to małe podkolorowanie historii w zamian za to wspaniałe wino, które tworzą. 

XIX wiek był czasem hegemonii Rieslinga w Europie. Nie dość, że był na równi popularny co wina z Burgundii czy Bordeaux, to jeszcze ceny najlepszych niemieckich butelek wielokrotnie przekraczały ceny win francuskich. Wiele osób twierdziło, że w dolinie Renu i Mozeli nie powinno się sadzić innych odmian niż Riesling, co swoją drogę było bliskie zrealizowania. Niestety wiek XX był mniej pozytywny dla tej winorośli. Część winiarzy stwierdziła, że warto by poeksperymentować z nowymi odmianami, np. Müller-Thurgau, czy Silvaner. W 1930 roku już tylko 57% areału winnic było obsadzone Rieslingiem. Co prawda, nie można odmówić sukcesów niektórym winiarzom w produkcji win z nowych odmian, jednak do sukcesu Rieslinga brakowało im bardzo wiele. Szczęśliwie dziś sytuacja wraca do normy, a ‘czysto niemiecka’ winorośl znów jest głównym atutem niemieckiego winiarstwa. Na koniec wypadałoby polecić jakąś dobrą butelkę, jednak nie mi to czynić. Za to mogę zaproponować rekomendacje Marcina Jagodzińskiego, mojego autorytetu w kwestii Rieslinga. Dostępne tutaj i tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz