piątek, 12 lipca 2013

Jak to się stało, że Dolina Tracka nie jest dzisiejszą Doliną Rodanu.



Bułgarskie wina mają dziś paskudną reputację w Polsce. Niezmiennie kojarzone są z tą nieszczęsną Sophią. Przykre, że winnice o tak bogatej historii budzą tak niefortunne skojarzenia wśród naszych rodaków. A przecież już nawet Homer zauważył walory wina z Doliny Trackiej. W Iliadzie pojawia się adnotacja o doskonałym ciemnym słodkim winie, które Achajowie kupowali w trackim mieście Ismarus. Co więcej, Pliniusz Starszy (wielokrotnie wspominany już starożytny znawca wina) pisał, że pierwszym europejskim winiarzem był nie kto inny jak Trak o imieniu Evmolp. Potwierdzeniu tych antycznych przekazów służą wykopaliska. Archeolodzy znaleźli liczne wazy, monety i naczynia przedstawiające winorośl lub sceny picia wina, poświadczające znaczenie uprawy winorośli w tym regionie. Gdy Rzymianie dotarli do tych regionów kontynuowali tradycję i rozwijali winiarstwo w Tracji. Po upadku Imperium wbrew pozorom nie nastąpiła nagła zapaść w kwestii wina. Wszystko układało się pomyślnie. A przybycie chrześcijaństwa na tereny średniowiecznej Bułgarii w IX wieku wpłynęło na poszerzenie upraw. 


W średniowieczu wino bułgarskie było u szczytu rozwoju. W czasie Czwartej Krucjaty Gofais de Villardouainne, jeden z dowódców wyprawy, ocalił od spalenia miasto Asenovgrad i przyległe mu winnice. Tak bardzo cenił ich wino, że nie chciał dopuścić do zniszczenia upraw. U schyłku wieków średnich wina z Tracji były znane i szanowane w całej Europie Wschodniej i większej części Południowej. Niestety nadszedł rok 1453. Wtedy padł Konstantynopol, ostatni bastion oddzielający Europę od Imperium Ottomańskiego. Po zdobyciu cieśniny Bosfor i Dardanele muzułmanie dosłownie wlali się  na Półwysep Bałkański. O tym co się działo z winnicami pod rządami mahometan już zdążyłem napisać, więc nie będę się powtarzał. Jednak część winnic przetrwała. Wino stanowiło istotnym elementem religii prawosławnej, która była silnie zakorzeniona w Bułgarii. Winiarstwo bułgarskie zaczęło się odradzać dopiero w XVIII wieku, kiedy Austro-Węgry zaczęły wypychać Turków z Europy. Co prawda wojska cesarskie nie dotarły do Bułgarii, ale za to wyraźnie osłabiły państwo osmańskie, co spowodowało rozluźnienie jurysdykcji tureckiej na terenach Bułgarii. Uprawa winorośli stała się łatwiejsza i zyskiwała coraz większą popularność. Nawet zaczęto eksportować wino do innych krajów. Francuski dyplomata Charles de Payssonnel, pisał w latach 70. XVIII wieku, że na terenach Bułgarii produkuje się dużo czerwonego wina, jednak dość kiepskiej jakości. A większość tej produkcji trafia do Polski i Rosji. Jak widać eksport niezbyt dobrych win bułgarskich do Polski też ma dość długą tradycję. 

XIX wiek był już dużo lepszy, nie dość, że poprawiła się jakość wina to znacząco zwiększył się areał winnic. Bułgarzy zadbali o swoją tradycję i intensywnie rozwijali winiarstwo w swym kraju. Przełomowy był rok 1878, kiedy Bułgaria uwolniła się spod jarzma tureckiego i stała się niezależnym państwem. Wydawało się, że najgorsze mieli za sobą, ale niestety byli w błędzie. Koniec XIX wieku to czas wielokrotnie już wspominanej filoksery. Oczywiście Bułgaria się przed nią nie uchroniła. Szczęśliwie ówczesny Minister Rolnictwa i Handlu szybko zareagował na zagrożenie i sprowadził z Francji specjalistę. Pierre Viala, nauczony doświadczeniem państwa zachodnioeuropejskich, zdołał uchronić Bułgarię przed większymi stratami. Pomógł też w rozwoju winiarstwa. Dzięki temu wina z Doliny Trackiej mogły dogonić jakościowo europejską czołówkę. Co ciekawe Viala był zachwycony lokalnymi odmianami bułgarskiej winorośli, np. Mavrud czy Pamid, i popierał ich uprawę. Francuska pomoc służyła bułgarskiemu winu, u początku XX wieku jego rozwój był dynamiczny, a eksport coraz szerszy. Wino z Bałkan osiągnęło poziom europejski, ponoć wielkim fanem wina bułgarskiego był Winston Churchill. Niestety znów było zbyt dobrze. Co prawda II wojna światowa nie wyrządziła tam zbyt dużych szkód, za to nowy ład zrobił to czego nie zdołała wojna. Jak wiadomo Bułgaria po wojnie była po złej stronie żelaznej kurtyny. Gdy państwo stało się komunistyczne to wszystkie elementy należało mu podporządkować. Wino również. Dlatego produkowano byle jak i byle dużo. Niewiele dobrych win pozostało w Dolinie Trackiej, a te które zostały były zarezerwowane dla najwyższych członków partii, a nie dla ludzi.  Szkody poczynione przez komunizm w winiarstwie bułgarskim do dziś są widoczne. Jednym z efektów są liczne Sophie i Kadarki na półkach polskich sklepów. Ale na szczęście jest nadzieja. Znów powstają wielkie wina z Bułgarii, oby za kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat znów dołączyły do czołówki europejskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz