W
naszym kraju zwykło się podchodzić z przymrużeniem oka do wszystkiego, co
czeskie. Oprócz piwa, bo czeskie piwo to dobre piwo. Ale już samochody są
nijakie, kinematografia niezrozumiała, na zasadzie analogii można przyjąć, że
wino też jest niezbyt interesujące. Bo jak tu podchodzić „na serio” do kogoś,
kto na Pinot Noir mówi Rulandské modré, na Rieslinga – Ryzlink rýnský, a na
Blaufrankischa – Frankovka? Prawda jest taka, że trzeba je potraktować poważnie,
gdyż jest silnie zakorzenione w kulturze Czech, a jego historia jest dłuższa,
niż dzieje samego kraju. Pierwsze winnice sadzono tam w starożytności. Przez
Czechy przebiegał limes rzymski, a zatem legiony tam stacjonujące musiały coś
pić. Można powiedzieć, że czeskie wino ma antyczne korzenie, ale to opowieść
szyta grubymi nićmi, więc nie będę się rozpisywał.
Mapa czeskich regionów winiarskich. |
Pierwsze
prawdziwie czeskie winnice powstają w IX wieku. Według legendy żona księcia
Borzywoja nakazała posadzić winorośl w okolicach Mielnika. Uprawą zajął się
dopiero jej wnuk, Wacław I Święty (tak, ten najważniejszy dla Czechów Wacław),
który, dzięki swym umiejętnościom i pracy włożonej w odnowę winnic, zyskuje
tytuł Supremus Magister Vinearum. Na jego cześć ustalone zostaje
święto wina, celebrowane w końcu września. Tym sposobem, zanim Polska jeszcze
zaistniała na mapie, Czesi mieli już swoje święto wina. Ale to dopiero początek
rozwoju winiarstwa. Gdy tylko do naszych sąsiadów dotarli zakonnicy, winnice
sadzono wszędzie, gdzie tylko były klasztory. Władcy Czech zdawali sobie sprawę,
jak intratnym interesem jest inwestycja w wina, więc aktywnie wspierali rozwój
winnic w swym kraju. Pierwszym krokiem było wprowadzenie zakazu sprzedaży
austriackiego wina w Brnie, do miasta były wpuszczane tylko transporty z Moraw.
To prawo zostało wydane przez Jana Luksemburskiego już w 1325 roku.
Niebywale wzmocniło pozycję winnic morawskich i całego czeskiego wina,
które pozbyło się wyraźnego konkurenta. Jego sukcesor poszedł o krok
dalej. Karol IV widząc, jak duże zyski przynosi uprawa winorośli, wydał w 1358
roku prawo, na podstawie którego wszystkie ziemie wysunięte trzy mile na północ
od Pragi miały zostać obsadzone winnicami. Kto nie miał zamiaru zakładać winnicy,
bądź nie był w stanie tego zrobić, został zmuszony odsprzedać swe ziemie osobom
desygnowanym przez władze Pragi. Na terenach, które obsadzono winoroślą,
przysługiwało dwunastoletnie zwolnienie z podatku. Tym sposobem stolica Czech
uzyskała niemalże prywatne winnice, które mogły zaspokoić potrzeby wszystkich
mieszkańców tego wielkiego miasta Ślady po tych miejskich winnicach można
znaleźć do dziś, cześć zbocza Hardczan znów jest obsadzona winoroślą, ale to
tylko niewielka rekonstrukcja dawnych winnic, a nie faktyczna pozostałość po
nich.
Zamek w Mielniku. |
Wkrótce tak silna protekcja władców miała stać się problematyczna.
Produkcja była tak duża, że przewyższała popyt. Czescy winiarze szybko sobie z
tym poradzili. Wymusili na królu zakaz sprowadzania wina z zagranicy między
16 września a 24 kwietnia. W tym okresie można było pić tylko czeskie
wina. Takie prawo zostało wprowadzone w 1370 roku. Było to korzystne dla
czeskich winiarzy także z tego powodu, że ich wina, w przeważającej większości,
nadawały się do picia tylko za młodu. Przez te zakazy wino czeskie zdominowało
rodzimy rynek. Wielkim wydarzeniem było otworzenie w Brnie miejskiej karczmy, w
której można było serwować wina zagraniczne nawet w okresie prohibicji. W wieku
XV królowie czescy bardziej starali się o to, by wino było dobrej jakość,
aniżeli martwili się o jego konkurencyjność na rynku. Wprowadzono odpowiednie prawa,
by wykluczyć sprzedaż, a nawet produkcję najgorszej jakości wina. Zaczęto
zdawać sobie sprawę, że w Czechach jest za dużo winnic, ale nie podjęto
wyraźnych kroków, by temu przeciwdziałać. W wieku XVI sytuacja się pogorszyła, gdyż
produkcja wina czeskiego była dużo wyższa niż jego krajowa konsumpcja. Ale
najgorsze było to, że zaczynały zamykać się pewne drogi eksportu. Austriaccy
winiarze walczyli z Czechami ich własną bronią. U początku XVI wieku
wystosowali prośbę do cesarza Ferdynanda I, by wprowadził zakaz importu win
morawskich na tereny austriackie. Na domiar złego jakość wina produkowanego w czeskich
winnicach miejskich drastycznie spadła. Cześć z nich została zamknięta, a w
całych Czechach zaczął spadać areał ziemi przeznaczonej pod uprawę. Nie pomogło
nawet to, że u początku XVII wieku poważnym klientem na czeskie wino stała się
Polska. W ciągu pierwszych dziesięciu lat import trunku w samym Krakowie wzrósł
dwukrotnie (w 1600 do dawnej stolicy Polski importowano ponad 2,5 mln litrów wina, a w 1609
już blisko 4,5 mln litrów).
Jednak XVII wiek jest okresem degradacji czeskiego
winiarstwa. Potem jest już tylko gorzej. Wiele winnic leżało odłogiem, bo
produkcja okazała się nieopłacalna. Nawet odrodzenie winiarstwa w wieku XVIII
było tylko pozorne. Wina czeskie już nie były tak dobrej jakości, jak w XIV
wieku. Symbolicznym gwoździem do trumny była XIX-wieczna filoksera. Najniższy
areał winnic uprawianych w Czechach przypadł na czas dwudziestolecia
międzywojennego. W 1930 roku na Morawach było zaledwie 3780 ha winnic. Dla
porównania trzeba dodać, że na początku XVII wieku na tym samym obszarze było
uprawianych ponad 18 000 ha winnic. Po wojnie sytuacja zaczęła się
poprawiać. Dziś czeskie winiarstwo zdołało się odrodzić, niestety wina są dość
drogie, więc nie zyskało zbytniej popularności w naszym kraju. Dlatego dla większości
Polaków często kojarzy się ono tylko z całkiem zabawnym filmem Młode wino.
a jak poważnie traktować kogoś kto na blauer portugieser mówi modry portugal?
OdpowiedzUsuńjongleur
a jak ma mówić skoro blauer znaczy modry, a portugieser portugal. Każdy naród ma swój język i nazywa rzeczy w swoim języku. Myślałem, że od XVIII wieku Polacy trochę zmądrzeli, ale niestety nadal wolą po francusku, choćby nawet nie rozumieli co mówią.
UsuńPrzykłady można mnożyć, chociażby czeski Eiswein czyli Ledové víno, też nie brzmi zbyt poważnie.
OdpowiedzUsuńAle cóż, to tylko nasze polskie uprzedzenie do języka naszych przemiłych sąsiadów.