Być może zbyt wcześnie wyskakuję z tym
tematem, ale nie da się zaprzeczyć, że zbliża się zima. A jak każdy wie, ta
część roku to czas grzanego wina. Zatem dziś parę słów o tym wynalazku i parę dawnych
przepisów na sporządzenie tego niezwykle popularnego napoju. Z pewnością nie
każdy jest amatorem tego wynalazku, a część wręcz uzna za barbarzyńskie
marnowanie dobrego wina na względnej jakości grzańca. Nie da się jednak
zaprzeczyć, że ów napój jest niezwykle popularny. A historię ma wielowiekową.
Już starożytni przyprawiali swoje wino. Ponoć sam Hipokrates stworzył przepis na
wino podobne do dzisiejszych grzańców. Co prawda, żadnych dowodów na to nie ma,
ale przepis na Hipokrasa, można odnaleźć w XVI-wiecznej angielskiej książce. Thomas Dawson w The Good Housewife’s Jewel (1596), podaje taki oto przepis:

Wyjątkową popularność grzane wino zdobyło
w czasach nowożytnych. Przede wszystkim w Anglii jako tzw. Mulled wine, w Niemczech jako Glühwein, a także w Skandynawii znany jako Glögg.
Wyspiarze w szczególności upodobali sobie ten napój, który stał się jednym z
ważnych elementów epoki wiktoriańskiej. Grzane wino na stałe zapisało się w kulturze.
W takiej chociażby Opowieści Wigilijnej Charlesa Dickensa Scrooge wypowiada takie oto słowa:
“A merry Christmas, Bob!” said Scrooge, with an earnestness that could not be mistaken, as he clapped him on the back. “A merrier Christmas, Bob, my good fellow, than I have given you, for many a year! I’ll raise your salary, and endeavour to assist your struggling family, and we will discuss your affairs this very afternoon, over a Christmas bowl of smoking bishop, Bob!”
Ów
Smoking Bishop jest nazwą jednego z
grzańców sporządzanych w Anglii. Przepisy na większość z nich były podobne,
aczkolwiek różniły się podstawowym elementem, czyli winem. Dlatego Smoking Bishop były przyrządzany z porto; Smoking Archbishop był robiony na bazie Bordeaux; do Smoking Cardinal’a używano szampana bądź
wina reńskiego; a Smoking Pope miał
za podstawę wino burgundzkie. Przyrządzany był również Smoking Beadle, ale do niego dodawano wina imbirowego i rodzynek. Nie
będę tworzył nieudanych prób tłumaczeń tych nazw, więc dla nieznających
angielskiego dodam, że terminy pochodzą od rang dostojników kościelnych,
poczynając od biskupa (bishop), aż po papieża (pope). Jedynie beadle oznacza
kościelnego, przez co poniekąd umniejsza znaczenie tego grzańca wśród pozostałych.
Przepis na wersję Smoking Bishop
można odnaleźć w Modern Cookery (1845) autorstwa Elizabeth Acton.

W
taki sposób powstaje Dickensowski Smoking Bishop. Recepturę można zastosować
do innych wersji tego grzańca wybierając oczywiście inny rodzaj wina. Poza
powyższym opisem znajdzie się jeszcze kilka kolejnych przepisów na grzane wino.
Chociażby w wydanej 16 lat później książce Beeton's Book of Household
Management (1861) Isabelli Beeton:
„Podanie dokładnych ilości przypraw do przygotowania grzańca
jest trudne, gdyż zależy to od własnego smaku, dlatego doradzam
eksperymentowanie. Co do składników do potrzebne jest przede wszystkim wino,
porto lub Bordeaux, przy czym to drugie wymaga dużo więcej cukru. Przyprawy,
cynamon, gałkę muszkatołową i goździki należy zagotować w wodzie aż wydobędą
smak. Do tego roztworu należy dodać wino i doprowadzić do wrzenia. Gotowy napój
wypada podawać z tostami lub herbatnikami.”
Ten niezbyt
skomplikowany przepis daje nam ogólny obraz grzanego wina przygotowywanego
blisko dwa wieku temu. W moim odczuciu niewiele się różni od współczesnych
przepisów, co tym bardziej mnie cieszy, gdyż tradycja jest w pewien sposób
kultywowana. Na koniec dorzucę jeszcze jeden ciekawy przepis. Tym razem autorką
jest niejaka Elizabeth Raffald. W swej książce The Experienced English Housekeeper (1786), podaje taki oto przepis:
„Zetrzyj pół gałki muszkatołowej do pinty wina i dosłódź je
wedle uznania. Całość zagotuj i odstaw do ostygnięcia. Ubij cztery żółtka z
odrobiną zimnego wina. Dodaj do przegotowanego wcześniej wina i dobrze
wymieszaj, by było jednolite i przejrzyste. Podgrzej lekko, kilkukrotnie, tak
by było gorące, ale nie zagotowane. Podawaj z herbatnikami.”
Ten przepis mnie nieco zaskoczył. Nie słyszałem
nigdy o tym by grzane wino robić z dodatkiem żółtek, ale kto wie może warto
spróbować. Mam nadzieję, że znajdzie się parę chętnych osób do wypróbowania dawnych
przepisów na grzane wino, bo z pewnością warto ożywić nieco historię w taki
sposób.