czwartek, 12 września 2013

Dzikie Gęsi ruszają w świat.



Irlandczycy są narodem z którym możemy się utożsamiać pod względem historycznym. Podobnie jak my, byli ciemiężeni przez inne nacje i musieli żyć na swym ziemiach bez swego państwa. Ale mieli dużo gorzej niż my, bo angielska okupacja Irlandii trwała bez mała 800 lat. Ale Irlandczycy to twardzi ludzie i nie dali się stłamsić. Co więcej sukcesywnie przypominali okupantom o swym istnieniu, wzniecając liczne wojny czy powstania. Konflikt, o którym dziś opowiem miał miejsce pod koniec XVII wieku i wbrew pozorom nie został wywołany przez Irlandczyków, mimo, że pełnili się w nim ważną rolę. Sprawa jest dość zagmatwana, więc będę musiał nakreślić szersze tło historyczne, mam nadzieję, że wytrwacie i doczekać części związanej z winem. Owa wojna toczyła się między protestantami a katolikami. Rozpoczął ją Jakub II Stuart, który w wyniku „chwalebnej rewolucji” stracił tron na rzecz protestanckiego władcy Wilhelma Orańskiego. Jakub miał duże wsparcie wśród Irlandczyków, którzy w większości byli katolikami, więc mógł liczyć na ich pomoc w walce. W 1689 roku wylądował ze swą armią w Irlandii. Liczył, że łatwo pokona protestantów z północy i uderzy na Anglię. Szybko się przekonał, jak bardzo się pomylił. Protestanci dzielnie stawiali opór, zdołali wytrzymać do przybycia posiłków. Gdy Wilhelm wraz z armią wylądował w Irlandii to wystarczyły mu zaledwie dwa tygodnie, by zmusić Jakuba do walnej bitwy. W batalii nad rzeką Boyne najwięcej stracili Irlandczycy. Nie dość, ze ich kraj został zrujnowany, to władca, którego poparli musiał uciekać z kraju, a wielu z nich zginęło broniąc jego sprawy. Co gorsza, Anglicy nie zapomnieli Irlandczykom tego po której stanęli stronie. Dlatego wraz z końcem wojny rozpoczęły się silne represje wobec katolików, ograniczanie swobód, a także konfiskaty ziemi i dóbr materialnych.
Pomnik Dzikich Gęsi w Australii
I wtedy się wszystko zaczęło. Lot Dzikich Gęsi. Flight of the Wild Geese. Czyli wielka emigracja katolików irlandzkich. Z racji tego, że król francuski wspierał Jakuba II, to większość uciekinierów udała się do Francji. Cała armia irlandzka została wzięta pod opiekę przez Ludwika XIV. Za nimi ruszyło sporo cywili, obawiających się represji. Traf chciał, że większość z nich wylądowała w Bordeaux. Część pozostała w służbie królewskiej, inni natomiast postanowili ułożyć sobie na nowo życie. Jako, że zamieszkali w winiarskim centrum Francji, to naturalnie z winem związali swe życie. Początkowo wielu Irlandczyków zajęło się na handlem winem. Byli głównymi dostawcami claretów do Irlandii, gdzie wino z Bordeaux szybko zdobyło ogromną popularność. Dobrym tego przykładem jest skala eksportu w 1740 roku. Do Irlandii wysłano cztery razy tyle claretów co do Anglii. Częściową winę ponosi za to polityka angielska wobec francuskiego wina i powstanie porto. Ale nie możemy ujmować zasług irlandzkim kupcom, którzy szybko dorobili się na tym intratnym interesie jakim było wino. Wkrótce poszli o krok dalej i zaczęli robić wino. Oczywiście nie w konkurencji z Francuzami, nie chcieli porywać się z motyką na słońce. Starali się współpracować z miejscowymi winnicami, lub po prostu je kupowali. Odkąd emigranci irlandzcy stali się tak ważną częścią Bordeaux otrzymali nowy przydomek. W taki sposób Wild Geese przeistoczyły się w Wine Geese. A ich wpływ do dziś jest widoczny w Bordeaux. Chateau Lynch-Bages było kiedyś współwłasnością Johna Lyncha, jednego z emigrantów. Podobnie było z Chateau Léoville-Barton, Chateau Phélan-Ségur, Chateau Kirwan i wieloma innymi posiadłościami. 
Ale nie tylko Francja była celem emigrantów irlandzkich. Wielu z nich osiedliło się w Stanach Zjednoczonych. Ich spuścizną są chociażby Concannon Vineyards, założone przez Jamesa Concannona, który zrobił dużo dla wina w Ameryce, ale to już materiał na inna historię. Chateau Montelena, znane niektórym ze sławnego Paryskiego Sądu z 1976 roku, też ma irlandzkie korzenie i do dziś jest prowadzona przez Amerykanina irlandzkiego pochodzenia. Australia też załapała się na paru Irlandczyków znających się na winie. Przykładem może być Maurice O’Shea, który założył  posiadłość Mount Pleasant w Hunter Valley. Jim Barry Wines również powstały za sprawą irlandzkich kolonizatorów. Ci wszyscy emigranci sprawili, że Irlandczycy mogą być dumni ze swej winiarskiej historii. A na straży tej historii stoi Order of the Wine Geese, założony w 1997 roku. Ta instytucja skupia potoków imigrantów irlandzkich związanych ze światem wina. Więcej o wspaniałej dziejach irlandzkiego winiarstwa można poczytać w książce Teda Murphy’ego A Kingdom of Wine - A Celebration of Irelands Winegeese.

środa, 4 września 2013

Zapomniani winiarze starożytności.



I znów muszę się przyznać do błędu, a w zasadzie do pewnego zaniedbania. O starożytnym winie napisałem już dość dużo, jednak w żadnej z historii nie powiedziałem wystarczająco dużo o zasługach Fenicjan dla rozwoju winiarstwa. Dlatego dziś powrócę do tych zamierzchłych czasów i opowiem co nieco o Fenicji. Dla mniej zorientowanych wyjaśnię, że była to kraina leżąca u wybrzeża Morza Śródziemnego, na terenach dzisiejszej Syrii i Libanu. Sami Fenicjanie byli dość tajemniczy, pojawili się niewiadomo skąd około III tys. p.n.e. i zamieszkiwali te tereny do czasu podbojów Aleksandra Wielkiego. Wśród starożytnych znani byli jako doskonali kupcy i żeglarze, ale zasłynęli również szeroką kolonizacją świata śródziemnomorskiego. Jedną z najbardziej rozpoznawalnych fenickich kolonii była Kartagina, założona w 814 r. p.n.e.. Stała się ona później stolicą Imperium Kartagińskiego, które było bezpośrednim spadkobiercą Fenicjan (oba ludy można utożsamiać, dlatego mówiąc dalej o Kartagińczykach będę miał na myśli Fenicjan). 

Tak mogła wyglądać Kartagina w czasach największej świetności.
Ale znów odbiegam od tematu, wróćmy do wina więc. Było on jedną z podstawowych rzeczy, którymi handlowali. Oni jako jedni z pierwszych rozwinęli handel i uprawę winorośli. By nie być gołosłownym wypadałoby wypisać parę osiągnięć, które możemy przypisać Fenicjanom. Pliniusz Starszy i Columella, dwaj pisarze rzymscy, stworzyli bodajże najdokładniejsze źródła dotyczące starożytnej uprawy winorośli. Obaj autorzy w swoich dziełach obficie cytowali wiedze zawartą w traktatach rolniczych autorstwa Mago, kartagińskiego uczonego.  W swym dziele zawarł wiele przydatnych informacji. Zacząć można od tego, że nasadzanie winnicy radził poprzedzić dokładnym wybraniem miejsca. Należało wybrać stoki, które są wystarczająco nasłonecznione. Wzmianki o tym jaki klimat był najlepszy do uprawy winorośli, a także jakie ułożenie terenu było najbardziej odpowiednie, również znalazły się w jego traktatach. Rady jak obsadzić winnicę były tylko małą częścią dzieła Mago. Dużo miejsca poświęcił również rodzajom produkowanych win. Bo należy podkreślić, że Fenicjanie oferowali szeroki wachlarz win. Wiele z nich nie było zbyt wybitnych, ale niektóre zdobyły uznanie śródziemnomorskich krytyków wina. Jednym z nich było kartagińskie passum, Wino produkowane z najlepszej jakości gron, suszonych na trzcinach. W swoich czasach wino robiło furorę w Rzymie, ale było dostępne tylko dla nielicznych. Co ciekawe, do dziś znana jest ogólna receptura jego produkcji, ponoć niektórzy mieszkańcy Tunezji nadal potrafią produkować to wino. Do innych zasług Fenicjan należy dodać upowszechnienie amfor jako zbiorników na wino. Kupcy feniccy potrzebowali stabilnych pojemników w których mogliby przewozić wino. Dzięki ich staraniom amfory stały się tak powszechne, że konstrukcja niektórych statków została dostosowana do przewozu jak największej liczby amfor. 
Mapa fenickich podbojów.
Jednak bodajże największą zasługą Fenicjan wobec wina było rozprzestrzenienie uprawy winorośli. W każdej kolonii, w której było to możliwe, sadzono winnice. A zasięg ich kolonii był szeroki, jak pokazuje mapka. Z pewnością jako pierwsi uprawiali winorośl w całej północnej Afryce (pomijając Egipt oczywiście), na Sardynii i w południowej Hiszpanii. Ostatnie wykopaliska w regionie Valdepeñas poświadczają, że Fenicjanie zakładali swe kolonie nie tylko przy brzegach ale także w głębi lądu. Prawdopodobne jest również, że dotarli również do ujścia rzek Douro i Tag. Dlatego można uznać, że winiarstwo iberyjskie za swych protoplastów powinno uznać Fenicjan, a nie Rzymian. A skoro mowa o Rzymianach to należy zauważyć, że zawdzięczają oni niezwykle dużo Kartagińczykom. Pomijając korzyści terytorialne jakie Rzym uzyskał po wojnach punickich, to warto nadmienić, że winiarstwo rzymskie wyrosło na gruzach fenickiego z lekką domieszką greckiej sztuki winiarskiej. Rzym z pewnością osiągnął wiele w kwestii produkcji wina, ale niezwykle cenną, podstawową wiedzę, otrzymał niemalże za darmo od podbitych przezeń krajów.